fot. pow.

Embargo na polskie owoce i warzywa, wprowadzone przez Rosjan, skutkuje wymiernymi stratami ponoszonymi przez sadowników.

Oficjalną przyczyną zakazu są zastrzeżenia rosyjskich służb fitosanitarnych. Jednak bezpośrednio zainteresowani, czyli sadownicy, twierdzą inaczej. Sankcje to reakcja Rosjan na działania polskiego rządu przekonywujące wspólnotę europejską do nakładania na Kreml obostrzeń. Te ostanie związane są, najkrócej mówiąc, ze skomplikowaną sytuacją polityczną na wschodniej Ukrainie oraz wtrącaniem się Polski w wewnętrzne sprawy Kijowa.
Szacunkowe straty to od pół miliarda euro, taką kwotę polski rząd chce otrzymać z Brukseli tytułem rekompensaty, aż do miliarda euro.

Temu, co się dzieje w branży sadowniczej, była poświęcona piątkowa, 1 sierpnia, konferencja prasowa w Kujawsko-Pomorskim Centrum Rolniczym we Wtelnie. – Embargo nałożone jest przede wszystkim na Polskę, na polskie owoce i warzywa – mówił podczas spotkania z mediami były minister rolnictwa i prezes KPCR Wojciech Mojzesowicz. – To poważnie uderza w polskich rolników i sadowników. Żeby sprzedawać jabłka czy wieprzowinę musimy korzystać z pośredników, którzy siedzibę mają w państwach Unii Europejskiej. Zarabiają więc inni – dodał.

Zdaniem byłego ministra rolnictwa winę za zaistniałą sytuację ponosi rząd. – Czy pan minister Radosław Sikorski nie zdawał sobie sprawy ze skutków gospodarczych swoich wizyt w Kijowie? Czy teraz ma coś do zaproponowania Polakom, polskim rolnikom i przedsiębiorcom, którzy stracą umowy handlowe? Mamy prawo oczekiwać od państwa, a nawet żądać, żeby państwo to brało pod uwagę konsekwencje swoich działań. I jeśli europoseł Tadeusz Zwiefka mówi, że trzeba ponosić konsekwencje tych działań, które prowadzi Polska względem Ukrainy, to jakie on poniesie osobiście konsekwencje i koszty by pomóc sadownikom?

Podczas konferencji w KPCR podkreślono, iż rolnicy oczekują unijnej solidarności i rekompensat. – To dobrze, iż minister rolnictwa Marek Sawicki jeździ do Brukseli i składa wnioski o rekompensaty za straty, lecz wydaje mi się, że pozostał on w tej walce praktycznie sam – stwierdził Wojciech Mojzesowicz. – Wicepremier Janusz Piechociński ostrzega, że poprzez ten kryzys wzrost gospodarczy w Polsce spadnie o 0,6%. Skąd to wyliczenie - nie wiem. Wiem jedno. Każdy polityk musi być świadomy skutków swoich decyzji i działań. Skutek obecnej polityki to będzie wzrost bezrobocia? – zastanawiał się.

Trwają intensywne poszukiwania nowych rynków zbytu. Lecz tego z dnia na dzień nie da się zrobić. Są też pomysły ratunkowe. Jeden z nich jest taki – w ciągu roku każdy Polak powinien zjeść 15 kg jabłek i... po co nam Rosja.

Co na to sadownicy? Podkreślili, że straty będą. Jak wysokie? To zależy od wielu czynników. Na przykład od pomysłowości rosyjskich handlowców. Bo przecież nie jest to pierwszy zakaz tego typu. – Każde embargo to straty – powiedział Wojciech Klimkiewicz ze Wtelna. – Sadownicy na pewno to odczują – stwierdziła Halina Mnichowska z Trzeciewnicy. – Na dzisiaj zajmuję się przygotowaniem do tego, co się dzieje w sadzie, do zbiorów. Ta samo jak inni – poinformował Grzegorz Dornowski, który specjalizuje się w jabłkach. – Ten handel z Rosją rozpoczyna się na dobre dopiero w grudniu, więc poczekamy co będzie. Najważniejsze jest to, by nie wpadać w panikę, bo tak można wywołać parcie na obniżkę ceny – podkreślił. – Na razie nic nie powiem ani nie skomentuję. Osobiście nie sprzedawałem jabłek do Rosji, a większość z tego, co wyrosło w sadach, sprzedaję na rynku polskim – akcentował jeden z plantatorów z gminy Sicienko. Właściciele sadów zaznaczyli jedną rzecz. Teraz trzeba myśleć o zbiorach. Cała reszta potem.

Powrót Drukuj

LOKALNY HIT

Szkolenia p.poż.

od 50PLN

Pomoc przy kontroli ZUS

od 50PLN

Bezpłatne kontrolowanie sprawności zawieszenia

Bezpłatne kontrolowanie sprawności amortyzatorów

Aparat dla dzieci

99,00 złPLN

Prowadzenie akt osobowych

od 30PLN

Budowa magazynów

Ryzyko zawodowe

od 100PLN